Witam wszystkich po sporej przerwie w blogowaniu. Dzisiaj będzie długi, nawet bardzo, ale mam nadzieję ciekawy i pomocny post o farbach:)
Pewnie niektórzy już wiedzą, że na rynek właśnie dziarsko wkroczyła nowa firma z samowoskującymi farbami kredowymi. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą: są to angielskie farby EVERLONG. Zaciekawiona tą nowinką, postanowiłam dowiedzieć się o nich czegoś więcej i dzięki uprzejmości dystrybutora, miałam możliwość przetestować je, by przekonać się namacalnie czym one właściwie się różnią od lubianych i używanych przeze mnie farb kredowych Americana Decor.
Po pierwsze, farby Everlong występują w dwóch pojemnościach: mniejszej - 100ml (w sam raz dla dekupażujących) oraz większej - 1l (dla wielbicieli przeróbek meblowych), co stanowi alternatywę dla Americany, dostępnej na naszym rynku w opakowaniach 59ml, 236ml i kilku kolorów w 473ml. To jednak nie jedyna różnica. Oczywiście do dyspozycji mamy trochę inne palety barw. Podczas gdy Americana stawia na bardziej nasycone kolory, przez co - w moim odczuciu - łatwiej wpisuje się w techniki zdobienia niewielkich przedmiotów, Everlong dysponuje większą gamą przyjemnych odcieni pastelowych, z kilkoma mocniejszymi akcentami, dzięki czemu idealnie nadaje się do stylizacji mebli. Konsystencja i świetna siła krycia według mnie są w obu przypadkach porównywalne. Natomiast Everlong jest zupełnie innowacyjną farbą w stosunku do Americana Decor, Annie Sloan czy innych farb dostępnych na rynku, ponieważ jako jedyna ma już w swoim składzie wosk, co w praktyce przekłada się na to, że nie musimy martwić się o późniejsze zabezpieczenie dekorowanych powierzchni. A to oznacza, że możemy pracować szybciej i efektywniej, co dla większości z nas ma na pewno spore znaczenie:)
Do testowania farby posłużyła mi stara komódka, rodem z PRL-u, z mocno podniszczonym blatem i kolorem niezbyt pasującym do wnętrza, w którym stanie. Miało być miło, łatwo i przyjemnie, ponieważ farby kredowe można (teoretycznie) nakładać na oczyszczony przedmiot bez uprzedniego zdzierania starych powłok, ale nie tym razem. Mebel mimo niewielkich rozmiarów okazał się być wielce charakterny i pokazał dobitnie, że miło - owszem - będzie, przyjemnie w efekcie końcowym również, ale niekoniecznie łatwo.
Czując podskórnie, że nie należy iść na skróty, sumiennie zabrałam się za porządne zeszlifowanie uszkodzonej powierzchni i zagruntowanie jej specjalnym rodzajem lakieru One Coat Sealer firmy Everlong. Wszak zależało mi na tym, by efekt końcowy moich zmagań utrzymywał się w nienagannym stanie przez długi czas, a jak wiadomo, odpowiednie przygotowanie powierzchni przed malowaniem procentuje potem lepszą trwałością. Jednym słowem niby nie trzeba, ale naprawdę warto wstępnie się pogimnastykować;)
Następnie wałkiem pomalowałam komodę z zewnątrz na kolor biały (Porcelain/Everlong), a środek i drzwi na ciemny szary (Relic/Americana Decor). Póki malowałam było pięknie. Krycie obu farb było fantastyczne - po pierwszej warstwie farb brąz zniknął, wydawało się, że bezpowrotnie. Do czasu, aż wszystko dobrze wyschło i miejscami zaczął wyłazić w postaci niezbyt uroczych plam, ale żeby było sprawiedliwe: zarówno na bieli, jak i na szarości. Wiedząc, że czasami tak bywa z brązami chwyciłam ponownie za One Coat Sealer i machnęłam nim całą szafkę ze wszystkich stron. Po wyschnięciu i lekkim przeszlifowaniu znowu pomalowałam mebel na wybrane kolory. Było pięknie. Po wyschnięciu również. Zadowolona przepolerowałam lekko białą farbę miękką szmatką, przez co zrobiła się niesamowicie przyjemna w dotyku, jedwabiście gładka i nieznacznie satynowa.
Tu ciekawa obserwacja: jest wyraźna różnica w wykończeniu, jeśli chodzi o połysk (a dokładniej jego brak) w przypadku farby samowoskującej Everlong i innej kredówki po zawoskowaniu. Everlong zapewnia bardziej matowe wykończenie, co myślę będzie dobrą wiadomością dla tych, którzy nie przepadają za połyskiem czy nawet delikatną satyną na swoich pracach.
Americana Decor nie jest niestety farbą samowoskującą, dlatego ponownie chwyciłam za One Coat Sealer, ponieważ preparat ten może być używany również jako wierzchni lakier zabezpieczający. Pokryłam nim szarości oraz blat komódki, gdyż w moim odczuciu blat, jako powierzchnia najbardziej narażona na uszkodzenia, wymagał mocniejszego zabezpieczenia. Po wyschnięciu lakieru ponownie powitałam brązowe plamy, zarówno na bieli, jak i na szarości. Powtórzyłam szlifowanie, malowanie i ponownie chwyciłam za lakier, tym razem jednak wybrałam bardzo polecany lakier do drewna firmy Flugger, mając nadzieję na koniec perypetii. Brąz miał to w poważaniu i znowu mnie z drwiną powitał. Lekko załamana - bo oczywiście zależało mi na czasie:) - wykonałam telefon do Pana Sławka, który jako dystrybutor farb Everlong wie o nich praktycznie wszystko, ale po próbie wspólnego rozwikłania problemu okazało się, że w tym przypadku nie obędzie bez konsultacji ze specjalistą, który "zjadł zęby" na "trudnych" meblach. Z pomocą przyszła Pani Wanda McKenna, która podpowiedziała by pokryć uparciucha warstwą szelaku albo lakieru spirytusowego. Poskutkowało, za co serdecznie Pani dziękuję! Po ponownym nałożeniu farb, biel pozostała bielą, a szarość szarością, dzięki czemu mogłam skończyć orkę na ugorze, a komoda nareszcie mogła ujrzeć światło dzienne w nowej szacie.
Dla lepszego porównania pokażę Wam jeszcze zdjęcie komody przed i po metamorfozie:
Wypadałoby na koniec krótko podsumować efekty testu;) Everlong to bardzo dobrej jakości farby, godne uwagi zarówno rękodzielnika, zajmującego się dekoracją drobnych przedmiotów, jak i osób parających się stylizacją mebli. Wybór koloru to kwestia indywidualnych upodobań, ale szeroka paleta z pewnością pozwala na realizację rozmaitych pomysłów i sprzyja kreatywności, dając sporo możliwości. Producent zadbał o to, by farba spełniała normy bezpieczeństwa, dlatego bez obaw można jej użyć tak przy dekoracji przedmiotów dla dzieci, jak i alergików. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że mają one w swoim składzie wosk, co przyczynia się do szybszego dekorowania, jak i pozwala na rezygnację z dodatkowego zakupu wosku do zabezpieczenia pracy, co czyni je bardziej ekonomicznymi niż inne farby kredowe, które wymagają końcowego zabezpieczenia. Oczywiście, o ile nie mamy na warsztacie mebla, który w trakcie przemiany zaczyna pokazywać swoje "pazurki";) Ale nawet wtedy, gdy pojawiają się problemy, warto po Everlong sięgnąć, gdyż są bardzo wydajne i naprawdę mają bardzo dobrą siłę krycia. Na wszystkie warstwy do pomalowania komody zużyłam niespełna 1/4 z litrowego opakowania (a malowałam wałkiem). Raptem tyle, co szklana herbaty;) Zatem - by nie nadużywać dłużej Waszej cierpliwości w czytaniu tego tasiemca - osobiście uważam, że jest to bardzo dobry produkt i możecie się spodziewać, że już niedługo stanie na półkach w mojej pracowni. W każdym razie bardzo bym chciała, by możliwie szybko tak się stało, gdyż następne meble ustawiły się w kolejce:) Polecam!