Rękodzieło jest moją pasją, radością, a także sposobem wyrażania siebie i przepisem na życie... Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie komentarz:)

wtorek, 31 marca 2009

Urodzinowo

Dziś moje starsze dziecię posunęło się w latach, obchodząc dumnie swoje już szóste urodziny. Czas leci nieubłaganie... Ciężko mi uwierzyć, że z takiego oseska, którym jeszcze chwilę temu był, zrobił się taki wielki, fajny facet:)
Co prawda przez choróbsko nie dane nam było świętować tak jak było w planach (mam nadzieję, że szybko nadrobimy, gdy tylko jubilat dojdzie do siebie), ale myślę, że mimo wszystko było miło.
Prezenty zostały przyjęte entuzjastycznie, a w roli tortu (na właściwy Kubas poczeka do kinderbalu) wystąpiła Biała Pavlova, która faktycznie okazała się nie lada rarytasem:) Prosta i szybka w wykonaniu, ale wykwintna, rozpływająca się w ustach i świetnie wyglądająca. W dodatku nie aż tak strasznie słodka jak można byłoby się spodziewać. Przepis wyszperałam kiedyś buszując w Galerii Potraw na Fotoforum, a podawała go Szellka, której przepisy uwielbiam:) Podam go tutaj, bo to ciacho grzechu warte:D

Ingrediencje, potrzebne by wykonać ten specjał:

Beza:
6 białek
300 g miałkiego cukru (od biedy może być i puder)
1 łyżeczka jasnego octu winnego (ja pominęłam)
1 łyżeczka mąki kukurydzianej (zastąpiłam budyniem waniliowym by była skrobia, to dzięki niej beza jest w środku wilgotna i przyjemnie się rozciąga)

Do dekoracji:
0,5l śmietany 30 lub 36% (jak kto woli)
1 cukier waniliowy (opcjonalnie, beza jest bardzo słodka)
sezonowe owoce (ja wykorzystałam puszkę brzoskwiń)

Białka ubijamy na sztywno, po odwróceniu miski do góry dnem piana nie ma prawa drgnąć, ani tym bardziej spływać. Następnie powoli, małymi porcjami wsypujemy cukier, ciągle ubijając. Kończymy, gdy cukier się całkowicie rozpuści, a białka będą lśniące. Przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i formujemy zgrabne koło. Wkładamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy 5 minut. Następnie zmniejszamy temperaturę do 150 stopni i pieczemy jeszcze 1,5h.
Po wystudzeniu przekładamy do góry dnem na ozdobną paterę i dekorujemy ubitą na sztywno śmietaną i owocami. Następnie wcinamy i baaaardzo żałujemy, że wcześniej jej nie próbowaliśmy;)

A oto Pavlova w roli tortu:Jubilat myślący nad życzeniem...I świętujemy! :)

poniedziałek, 30 marca 2009

ABC Decoupage

Ponieważ sporo osób tu zagląda, a nie wszyscy znają decoupage, chciałabym im przybliżyć tę technikę dekoracji. Być może dzięki temu ktoś spróbuje samodzielnie coś okleić i zobaczy jaką to daje satysfakcję, gdy w sumie w prosty sposób banalna z pozoru rzecz czy stary zniszczony przedmiot zmieni się w coś nietuzinkowego:)

ABC Decoupage
Część pierwsza - Od czego zacząć?

Zacznijmy może od wytłumaczenia czym jest decoupage - słowo to pochodzi z języka francuskiego i oznacza wycinanie, wycinankę.
W wielkim skrócie jest to po prostu technika zdobienia różnych przedmiotów papierem. Przy pomocy odpowiedniego kleju i pędzla, starannie wycięty (choć zdarza się, że i wyrwany) papierowy motyw naklejamy praktycznie na dowolną powierzchnię. Może to być zarówno drewno, mdf, sklejka, plastik, tektura, tkanina, ceramika, szkło, metal czy blejtram, świece, a nawet... ściana:) Wszystko zależy od naszej wyobraźni i tego czym dysponujemy.

Gdy po raz pierwszy stykamy się z techniką decoupage oczarowani jesteśmy niesamowitymi możliwościami jakie nam daje. Najchętniej od razu wszystkim albo przynajmniej większości przeciętnych przedmiotów w naszym najbliższym otoczeniu nadalibyśmy nowy, oryginalny wygląd. Oczami wyobraźni już widzimy te wszystkie niezwykłe meble, bibeloty czy przedmioty codziennego użytku. Kształtem te same co wcześniej, a w jakże innej, niepowtarzalnej szacie. Jedyne w swoim rodzaju. Już, już aż rwiemy się do pracy! I nagle pojawia się dylemat. Od czego zacząć te magiczne przemiany?

Ponieważ to dopiero początki naszej przygody postarajmy się zrobić prostą, klasyczną pracę, bez zbędnych ozdób, cieniowań czy spękań, na płaskiej i niedużej powierzchni. Niech będzie to na przykład deseczka na zapiski, obrazek czy lusterko. Najlepiej z drewna, gdyż łatwo się na nim pracuje. Zanim jednak zaczniemy zdobić papierem musimy najpierw nasz drewniany przedmiot odpowiednio przygotować – przeszlifować papierem ściernym, dobrze odpylić, pokryć podkładem do drewna, a następnie znowu lekko przeszlifować i odpylić. Dzięki temu uzyskamy gładką powierzchnię, którą łatwiej nam będzie dekorować.
Następnie nałóżmy wybrany (najlepiej jasny) odcień hobbystycznej albo artystycznej farby akrylowej i poczekajmy aż dobrze wyschnie. Nie musimy od razu kupować farb w całej gamie kolorów, na początek wystarczy nam farba biała bądź ecru. Gdy przewidujemy, że malowanie nas wciągnie możemy dodatkowo dokupić kolory podstawowe (żółcień, purpurę i błękit cyjanowy) oraz czerń. Z takim zestawem, po odpowiednim wymieszaniu, będziemy w stanie otrzymać dowolny odcień farby.
Z bogatej gamy papierów wybierzmy odpowiadający nam tradycyjny papier do decoupage. O wiele łatwiej się z nim pracuje niż z papierową serwetką, ponieważ nie marszczy się i nie rwie w niewprawnej ręce jak ona. A przecież nie chcemy się zniechęcić:)
Do wycięcia motywów posłużą nam nożyczki z cienkimi ostrzami i ostrymi końcówkami lub nóż do papieru. Pamiętajmy by motyw był starannie wycięty, zwracając szczególną uwagę na to by nie zostawiać obwódek w kolorze tła wokół motywów, ale jednocześnie nie obcinać zanadto samych motywów (cięcie powinno być wykonane możliwie najbliżej granicy wzoru). Po wycięciu ułóżmy z wybranych elementów ciekawą kompozycję. Jeżeli mamy z tym trudności, kierujmy się swoją intuicją oraz wybierajmy niewielką liczbę wzorów. Pomocne w tym wypadku bywają także podręczniki na temat tworzenia kompozycji i podstaw malarstwa.
By móc przykleić wycięty uprzednio papier potrzebny nam będzie klej do decoupage. Wiele firm ma w swojej ofercie niezbędne preparaty w większych i mniejszych pojemnościach. Te ostatnie są właśnie z myślą o początkujących osobach, jak również o tych, którzy sporadycznie zajmują się techniką decoupage i robią niewiele prac. Dobrym wyborem będzie dedykowany klej do decoupage, gdyż nie wymaga on rozcieńczania i można go aplikować wprost z opakowania. Zanim jednak nakleimy nasze motywy musimy zmoczyć papier by łatwiej dopasował się do powierzchni i dobrze nasiąknął klejem. Wystarczy, że na chwilę umieścimy wycięte elementy w miseczce z wodą, a następnie osuszymy je lekko papierowym ręcznikiem. Podczas klejenia pamiętajmy o dokładnym posmarowaniu motywów klejem od spodu, dociśnięciu ich do dekorowanej powierzchni i pokryciu warstwą kleju z wierzchu. Gdy praca będzie całkowicie sucha, na zakończenie polakierujmy ją lakierem, na przykład akrylowym, dla lepszej ochrony.

Kiedy nabierzemy już wprawy w wycinaniu, klejeniu i malowaniu możemy śmiało sięgnąć do całej gamy rozmaitych preparatów (jak crackle, media, patyny, pasty czy preparaty do złoceń) by bogacić i wciąż ulepszać swój warsztat.


Niniejszy artykuł stanowi moją własność i nie może być kopiowany, rozpowszechniany ani wykorzystywany w jakiejkolwiek formie bez mojej pisemnej zgody.

piątek, 27 marca 2009

Herbarium

Dziś dostałam cudownego maila od Ewy:) Był tak podnoszący na duchu i pełen ciepła, że poczułam przypływ dobrej energii i w końcu mam ochotę działać i zakończyć uprawianie zakrojonego na szeroką skalę czarnowidztwa:) Mimo że szaro-buro i ponuro za oknem. Ewuniu bardzo Ci dziękuję!:*** I niesamowicie się cieszę, że się poznałyśmy:)

Zasypywałam Was ostatnio filcem, więc dla odmiany teraz pomęczę Was ziółkami:) Dorwałam się kiedyś do cudnego motywu z ziołem rozmaitym i kleiłam, kleiłam, kleiłam... Wyszedł spory komplet, niczym z zielnika babuni, ale zdjęć (w dodatku nie najwyższych lotów, bo robionych w pośpiechu, tak jak przy prymulkach) doczekała się tylko część z nich.
Oto chustecznik:
Wieszak kuchenny:Taca:Szkatułka na herbatę lub jakieś drobiazgi:I jeszcze jedna taca w troszkę innym klimacie, z "koronką" puncherową i napisami jako tłem:)

środa, 25 marca 2009

Na poprawę humoru

Chce mi się wiosny, słońca, ciepła i tego wszystkiego co potrafi człowiekowi doładować po zimie baterie... Mam już dość zimy z całym jej inwentarzem. Ale panna coś wyczucia nie ma i nie kojarzy, że czas się zbierać. Dlatego by grzecznie (i może skutecznie?) ją wyprosić wrzucam sobie fotkę nastrojową, cykniętą którejś pięknej wiosny:)

wtorek, 24 marca 2009

Coco

Dziś króciutko, bo szpital na peryferiach w pełnej krasie mam, poproszę o dobre fluidy, może wspólnie przegonimy to dziadostwo co mi dzieci nęka... Ech;(
A skoro króciutko to wrzucam fotki zwariowanej Coco:) Pierwsza się wykluła, ale już klują się kolejne. Wszak wiosna nastała (te opady śniegu dziś rano i w chwili obecnej to tylko taki blef... :)

poniedziałek, 23 marca 2009

Z odzysku

Mojemu małżowi udało się odzyskać całą masę fotek z rozwalonej karty, więc szybko je tu wrzucam, by znowu jakieś licho mi ich nie pożarło:) Nie, nie wrzucę od razu tego całego tysiąca, bez obaw. Będą się pojawiać sukcesywnie, w dodatku mocno przesiane:DD Niestety aparat musi pójść do naprawy. Póki co muszę grzecznie się przeprosić ze starą Minoltą, która często gęsto odmawia współpracy. Ot, z wiekiem stała się Fochną. Ale jej zbójeckie prawo, więc nie czepiam sie zbytnio;)
Ponieważ moja miłość do filcu z godziny na godzinę rośnie, wrzucam filcowanki igłą dziergane. Niedźwiedź i diabeł powstały pod koniec lutego i były pierwszymi filcowymi pracami jakie zrobiłam (czyli przed kapciami i kwiatami na mokro), dlatego mają swoje niedoskonałości, ale dzieciaki, mimo niezaprzeczalnego talentu destruktorskiego nie zdołały ich jeszcze rozłożyć na części pierwsze, więc chyba nie jest źle;)
Edmund (powędrował do Mikołaja):Stefan (pilnuje Kuby):A parę dni temu zrobiłam taką małą sówkę:I szanowna trójka w komplecie:cdn... :)

sobota, 21 marca 2009

Ech...

Jestem zła, strasznie zła!
Właśnie wczoraj podczas zrzucania nowych zdjęć z aparatu okazało się, że zepsuła mi się karta. Musiałam krzywo wsadzić gada do czytnika i jakiś ząb wlazł nie w tą dziurę co trzeba, dzięki czemu w pierony poszło li tylko coś koło 1000 fajnych zdjęć... Normalnie chce mi się ryczeć, bo i fajne makro z baziuchami były i zdjęcia dzieciaków i cała seria potraw, nie wspominając o filowankach... Nosz cholera, bez przeproszenia! :/
A żeby pełnia szczęścia była, to chcąc sprawdzić co się z kartą dzieje wsadzona została z powrotem do aparatu i przez to w efekcie wygięły się jeszcze ząbki w aparacie. W moim nowym alfiku. To sobie porobiłam zdjęcia...
Przepraszam, czy wczoraj był 13??????

Edit: Hura, hura! Mój genialny małż w cudowny sposób odzyskał mi po prawie całym dniu walki niemal wszystkie zdjęcia:)
Adaś jesteś kochany! Dziękuję:*

środa, 18 marca 2009

Jeszcze kilka retrospekcji:)

Tak, tak, znalazłam kolejną porcję zdjęć swoich prac, więc wrzucam:)
Kwiaty nie często wykorzystuję w decoupage'u, ale koło tych prymulek nie mogłam przejść obojętnie. Urzekły mnie do tego stopnia, że aż zrobiłam sobie taki komplecik:A na deser domki w ptaszki:)

Słodkie małe co nieco...

...czyli Candy u Jadwiszki :) Jeszcze nie brałam udziału w takiej zabawie, głównie przez to, że nie miałam bloga, ale teraz się to zmieniło, więc skoro dają, to ja chętnie wezmę;DD
A że prace Jadwiszki to smakowite kąski to liczę na to, że to właśnie mnie dopisze szczęście. Ot, fart nowicjusza:D Ale kolejka niebezpiecznie się wydłuża, więc różnie może być... :) A wygrać można m.in. takie jadwiszkowe kolczyki (fot. Jadwiszka) :Wszystko się wyjaśni 26 marca...

wtorek, 17 marca 2009

Kwiatowo mi

Między Gripexem a Fervexem udało mi się ukulać dwa kwiatuchy. Żaden tam rarytas, ale po akcji z kapciami spokorniałam i grzecznie zabrałam się za "małą formę":) Dlatego nic w nich nadzwyczajnego. Ot, kwiatki na wzór wielu szalejących po necie. Ale jakoś trzeba się uczyć:D Filcowanie wciąga mnie coraz bardziej, niesamowite co można wyczarować z kawałka owczych kłaków, jak plastyczne to "tworzywo":D Tylko faktycznie filc nie znosi pośpiechu, cierpliwości do niego trzeba. Ale po zaprawie w decou do takiego dziergania mam jej całkiem spory zapas:) A kwiaty? Ech, kwiaty... Nie jest to mój mocny temat, ja tam ptaszory wolę, w dodatku do znudzenia;) Dlatego powoli powstaje komplet kurzy, jeszcze chwil parę i będą fotki. A póki co wrzucam na wywołanie wiosny te dwa umęczone kwiecia... A psik!

poniedziałek, 16 marca 2009

Mania filcowania

Dopadło i mnie...
I to nie tylko wredne choróbsko (tak, tak rozłożyłam się na dobre mimo wspomagania różnymi cudami), ale i wszędobylskie ostatnio filcowanie:D Stąd mały przestój. To nie leń:)
Od jakiegoś czasu pilnie podczytuję wszystko na temat filcu, o czym piszą zdolne kobiety z forum Craftladies:) Zaowocowało to tym, że poczyniwszy stosowne zakupy i wyczyściwszy do cna konto z resztek oszczędności, zaczęłam stawiać swoje pierwsze samodzielne kroki w tej niezwykłej technice. I obawiam się, że wpadłam po same uszy!
Co prawda dziś pokażę Wam efekt pierwszego filcowania na mokro, jednak tak naprawdę zaczęłam od filcowania igiełkami na sucho:) Co wyszło na sucho pokażę jak tylko cyknę stosowne foty i jak dzieciaki pożyczą "eksponaty":D Póki co odsłona moich mokradeł - oto kapcie z nosami:) Tadam!
Prezentacja z jednej strony:
i prezentacja z drugiej strony:
Wiem, wiem nie jest to jakiś niesamowity szał, ale i tak jestem z nich strasznie dumna, mimo śmiesznych perypetii, które z nimi były po drodze:) Otóż po obejrzeniu sporej ilości tutoriali i filmików instruktażowych (żebym ja tak umiała jeszcze linki do bloga wrzucać;( ), które udostępniały wyżej wspomniane kobity, w swojej naiwności myślałam, że takie filcowanie na mokro to będzie buła z masłem. Dlatego stwierdziłam, że zamiast zaczynać od małych rzeczy od razu pójdę na całość i zrobię kapcie z nosami, które chodziły za mną już od dawna... W dodatku chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu namówiłam swojego starszaka do wspólnego potworzenia, więc był to wątek podwójnie edukacyjny. Przynajmniej w założeniu:)
Mając w pamięci wszelkie uwagi dotyczące kurczenia się wełny podczas filcowania przygotowaliśmy sobie formę, Kuba po bardzo krótkim namyśle wybrał odpowiadające mu kolory czesanek i zaczęliśmy układanie stosu:) Dachówkowo, żeby nie było;) Filcowaliśmy bardzo starannie, stosując się grzecznie do wszelkich instrukcji, maltretowaliśmy wełnę długo i okrutnie i...
...jakież było moje zdumienie gdy się okazało, że wełna owszem kurczy się, ale nie AŻ tyle i w rezultacie kapcie pasują, ale na mnie!;) Hehe:D
Ubaw miałam po pachy, syn poczuł się nieco wystawiony do wiatru, tak więc na pewno będzie powtórka z rozrywki, a ja mam niezłą nauczkę;D Tym optymistycznym akcentem kończę na dziś i pędzę zastopować tajfun, jaki szaleje za moimi plecami w trakcie pisania tego wątku. Cena chwili dla siebie;)

piątek, 6 marca 2009

Piątek:)

Nim się obejrzałam, już zrobił się piątek, za chwilę możemy zaczynać weekendowe szaleństwa:)
Może uda mi się porobić parę rzeczy, które od jakiegoś czasu chodzą mi po głowie albo chociaż je zacząć. Ot, choćby ława w kuchni czeka aż ją łaskawie dokończę.
Ale z ławą mam o tyle problem, że nie mogę zrobić z nią dokładnie tego co chcę, bo... zrobiliśmy remont w kuchni i z powodów różnorakich mam ją fajną, ale bardziej nowoczesną niż retro. I moje ukochane wiejskie/prowansalskie klimaty średnio teraz pasują, żeby nie powiedzieć wcale. Jedyne retro które mogłoby zaistnieć to z grubsza klimaty od lat dwudziestych do powiedzmy pięćdziesiątych, w bardzo ograniczonej kolorystyce (BRW tudzież beż), więc ciągle czekam aż mnie olśni. Coś powoli już kiełkuje w mojej głowie, powiedziałabym nawet, że przybiera coraz bardziej konkretne kształty, ale brakuje jeszcze tej wisienki na torcie... No ale nic na siłę, tak więc: Weno, przybywaj!;)

Póki co wstawiam kolejną porcję wcześniejszych prac w klimatach sielskich:) Naszło mnie kiedyś na "pisanki" z suszonymi kwiatami...
I detale:)Jajo bliźniacze w wersji light:
Zbliżenia...I na koniec zdjęcie rodzinne:)Miłego oglądania:)

poniedziałek, 2 marca 2009

I znowu poniedziałek

Weekend minął jak zwykle za szybko. Na szczęście równie szybko kończy się poniedziałek, więc do kolejnego weekendu zostały już tylko 4 dni. I to jest dobra strona końca poniedziałku:)

W międzyczasie okazało się, że komputer wymaga ponownej instalacji systemu, a najmłodszy znowu ma gorączkę (chyba padnę z wrażenia jak przeżyjemy 1 miesiąc bez chorób). Żyć nie umierać. Dlatego dziś, coby się zbytnio nie rozleniwić, wstawiam to co zdołałam przed reanimacją kompa przygotować i do czego jestem w stanie w tej sytuacji się dostać. Będzie zatem jajcarsko:)Mój ulubiony zestaw:I wiercone...Jak komp w pełni odzyska siły, to dołożę kolejną porcję jaj i drobiu wszelakiego:)
Tymczasem idę zapodać młodzieży nurofen...