Weekend minął jak zwykle za szybko. Na szczęście równie szybko kończy się poniedziałek, więc do kolejnego weekendu zostały już tylko 4 dni. I to jest dobra strona końca poniedziałku:)
W międzyczasie okazało się, że komputer wymaga ponownej instalacji systemu, a najmłodszy znowu ma gorączkę (chyba padnę z wrażenia jak przeżyjemy 1 miesiąc bez chorób). Żyć nie umierać. Dlatego dziś, coby się zbytnio nie rozleniwić, wstawiam to co zdołałam przed reanimacją kompa przygotować i do czego jestem w stanie w tej sytuacji się dostać. Będzie zatem jajcarsko:)Mój ulubiony zestaw:I wiercone...Jak komp w pełni odzyska siły, to dołożę kolejną porcję jaj i drobiu wszelakiego:)
Tymczasem idę zapodać młodzieży nurofen...
pierwszy zestaw jest cudowny! a pisanki ażurowe, to dla mnie kosmos, więc posiedzę i popodziwiam:)
OdpowiedzUsuńPiękne Kasiu Twoje jaja! a te "wiercone"-słów mi brak!!!
OdpowiedzUsuńsliczne brązowe jajka, jak zwykle dopieszczone, ale te brązy bejce na jajkach to już znak rozpoznawczy u Ciebie - widzę że wszyscy blogują :o) super - pozdrawiam! Ania - Jednoskrzydla
OdpowiedzUsuńAż chce się powiedzieć - Ale jaja!
OdpowiedzUsuń