Nim się obejrzałam, już zrobił się piątek, za chwilę możemy zaczynać weekendowe szaleństwa:)
Może uda mi się porobić parę rzeczy, które od jakiegoś czasu chodzą mi po głowie albo chociaż je zacząć. Ot, choćby ława w kuchni czeka aż ją łaskawie dokończę.
Ale z ławą mam o tyle problem, że nie mogę zrobić z nią dokładnie tego co chcę, bo... zrobiliśmy remont w kuchni i z powodów różnorakich mam ją fajną, ale bardziej nowoczesną niż retro. I moje ukochane wiejskie/prowansalskie klimaty średnio teraz pasują, żeby nie powiedzieć wcale. Jedyne retro które mogłoby zaistnieć to z grubsza klimaty od lat dwudziestych do powiedzmy pięćdziesiątych, w bardzo ograniczonej kolorystyce (BRW tudzież beż), więc ciągle czekam aż mnie olśni. Coś powoli już kiełkuje w mojej głowie, powiedziałabym nawet, że przybiera coraz bardziej konkretne kształty, ale brakuje jeszcze tej wisienki na torcie... No ale nic na siłę, tak więc: Weno, przybywaj!;)
Póki co wstawiam kolejną porcję wcześniejszych prac w klimatach sielskich:) Naszło mnie kiedyś na "pisanki" z suszonymi kwiatami...
I detale:)Jajo bliźniacze w wersji light:Może uda mi się porobić parę rzeczy, które od jakiegoś czasu chodzą mi po głowie albo chociaż je zacząć. Ot, choćby ława w kuchni czeka aż ją łaskawie dokończę.
Ale z ławą mam o tyle problem, że nie mogę zrobić z nią dokładnie tego co chcę, bo... zrobiliśmy remont w kuchni i z powodów różnorakich mam ją fajną, ale bardziej nowoczesną niż retro. I moje ukochane wiejskie/prowansalskie klimaty średnio teraz pasują, żeby nie powiedzieć wcale. Jedyne retro które mogłoby zaistnieć to z grubsza klimaty od lat dwudziestych do powiedzmy pięćdziesiątych, w bardzo ograniczonej kolorystyce (BRW tudzież beż), więc ciągle czekam aż mnie olśni. Coś powoli już kiełkuje w mojej głowie, powiedziałabym nawet, że przybiera coraz bardziej konkretne kształty, ale brakuje jeszcze tej wisienki na torcie... No ale nic na siłę, tak więc: Weno, przybywaj!;)
Póki co wstawiam kolejną porcję wcześniejszych prac w klimatach sielskich:) Naszło mnie kiedyś na "pisanki" z suszonymi kwiatami...
Zbliżenia...I na koniec zdjęcie rodzinne:)Miłego oglądania:)
mega odlot! nawet nie wnikam jak się to robi, bo decu na przedmiotach obłych odłożyłam na emeryturę;) ale te kwiatki i lakierowanie na 'taflę gładkiego lodu', to już mistrzostwo świata.
OdpowiedzUsuńPS: czym lakierujesz? bo od nowa uczę się decu i jakoś mi się pozapominało, a każdy coś innego pisze;)
Hej Beatko:) Jeśli chodzi o wykonanie, to nie ma tu nic nadzwyczajnego, po prostu jedno jajo zabejcowałam na dąb rustykalny, drugie zostawiłam surowe. Następnie ponaklejałam suszone liście i kwiaty klejem introligatorskim i wreszcie wycięte z papieru koguty:) A potem już tylko lakierowanie, lakierowanie, lakierowanie... Warstw jest tak naprawdę koło setki. Ale to dlatego, że suszone kwiaty są potwornie grube w porównaniu z najgrubszym papierem do decou. Tu akurat używałam zwykłego lakieru akrylowego w wersji błyszczącej, V33, o ile dobrze pamiętam. A Ty nie czekaj do emerytury tylko wracaj do decou i obłych powierzchni;))
OdpowiedzUsuńA ja tak dawno Twoich prac nie podziwiałam.
OdpowiedzUsuń"Odgrzewane kotlety" w Twoim wydaniu to przepyszna uczta dla moich oczu.
Gratuluję bloga!
...oj, będzie miał on powodzenie :)
Pozdrawiam -Mysza
jajka nad jajkami, będę częstym gościem, dla ułatwienia dodałam sobie na swoim blogu link do Twojego, oj będę czekać na każdy nowy post!
OdpowiedzUsuńKasiu-zawsze miło jest moim oczom oglądać ponownie Twoje rustykalne sielskie jaja:)):) Pozdrawiam cieplutko-ewa
OdpowiedzUsuńKurki, nieśmiertelne kurki Kasi :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że masz bloga. Teraz wiem, Teraz będę zaglądać :)
Pamiętam je, są fantastyczne!!!
OdpowiedzUsuń