Między Gripexem a Fervexem udało mi się ukulać dwa kwiatuchy. Żaden tam rarytas, ale po akcji z kapciami spokorniałam i grzecznie zabrałam się za "małą formę":) Dlatego nic w nich nadzwyczajnego. Ot, kwiatki na wzór wielu szalejących po necie. Ale jakoś trzeba się uczyć:D Filcowanie wciąga mnie coraz bardziej, niesamowite co można wyczarować z kawałka owczych kłaków, jak plastyczne to "tworzywo":D Tylko faktycznie filc nie znosi pośpiechu, cierpliwości do niego trzeba. Ale po zaprawie w decou do takiego dziergania mam jej całkiem spory zapas:) A kwiaty? Ech, kwiaty... Nie jest to mój mocny temat, ja tam ptaszory wolę, w dodatku do znudzenia;) Dlatego powoli powstaje komplet kurzy, jeszcze chwil parę i będą fotki. A póki co wrzucam na wywołanie wiosny te dwa umęczone kwiecia... A psik!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz